„Dziewczynki, przyjdziecie się pożegnać? … Tak, dobrze włączymy Wam bajkę” – tak wyglądało pożegnanie z córkami przed wyjazdem, odbywające się w porze wieczornego oglądania bajek:) Oczywiście, córki były wcześniej przygotowane na wyjazd rodziców. Od jakiegoś czasu opowiadaliśmy im o naszych planach. Że po imieninach Tatusia rodzice wyjadą na kilka dni. Wtedy będzie u nich mieszkać Babcia („hurrrra Babcia!”). A brat pojedzie do drugiej Babci („ale mu będzie fajnie”). A rodzice po kilku dniach wrócą. A potem pojedziemy na Mazury. Pożegnaliśmy się, wzięliśmy plecaki i wyszliśmy. Wakacje bez dzieci!
Dlaczego wyjeżdżam bez dzieci?
Wiem, można odpowiednio zorganizować wyjazd z dzieckiem. Ba, nawet z trójką dzieci:) Czemu ja więc bez? Co za matka…? Ma troje dzieci, a wyjeżdża sama z mężem…? Tak, właśnie tak!
- Wyjeżdżam bez dzieci po to, żeby przypomnieć sobie, kim jestem. Jaka byłam przed dziećmi. Jaka jestem, kiedy mogę wyjść z roli matki. Którą kocham. Ale która bardzo dużo definiuje. I czasem, trzeba przyznać, ogranicza pewne możliwości.
- Wyjeżdżam bez dzieci po to, żeby zregenerować siły, cierpliwość i energię. Nie muszę pisać, ile energii wkłada się w zajmowanie się dziećmi. Jest to doświadczenie dające największą w życiu satysfkację, ale też (przynajmnie dla mnie) bardziej wyczerpujące niż wymagająca praca. I muszę czasem od niego odetchnąć,żeby wrócić z nową siłą i energią.
- Wyjeżdżam bez dzieci po to, żeby spędzić trochę czasu z mężem. Tylko we dwoje. Bez dzieci ale i bez codziennych spraw do załatwienia. Przy częstych wyjazdach męża nie tak często mamy okazję, żeby spędzić „quality time” we dwoje. Dużo mówi się o czasie poświęconym w całości dzieciom. Ale czas z partnerem również jest bardzo ważny. Spokojnie usiąść. Przytulić się. Porozmawiać.
- Wyjeżdżam po to, żeby zrobić to, co zawsze lubiłam. Kocham podróże. Kocham patrzeć za okno. Poznawać świat.
- Wyjeżdżam, żeby pobyć w ciszy, bez dźwięków, próśb i krzyków; zastanowić się, oddać reflesji. Nie zabawiać dzieci w samochodzie. Nie słuchać po raz milionowy muzyki z Krainy Lodu. Nie negocjować. Nie nosić. Nie szukać miejsca na toaletę. Nie organizować jedzenie i picia. Odpocząć. W ciszy.
- Wyjeżdżam bez dzieci też po to, żeby spędzić ten czas tak, jak chcę. Wyjście samemu z trojgiem dzieci na plac zabaw to już wyzwanie. Wakacje we dwoje z trojgiem dzieci w miejscu przyjaznym dzieciom mogą być przyjemne. Wakacje z trojgiem małych dzieci w podróży – za dużo póki co widzę minusów, a za mało plusów. Dzieci nie będą jechały kilka godzin marszrutkami. Nosiły plecaków ze swoimi rzeczami. Nie przejdą kilku kilometrów trasy. Jest trochę ograniczeń.
A ja przez tydzień wakacji chcę organizować czas „pod siebie”. Przez resztę roku – większość planów układana jest z myślą o dzieciach. Kilka innych wyjazdów wakacyjnych. Plany weekendowe. I codzienne też.
I znowu – tak ja w Pierwszym wyjściu bez dziecka – ten tekst jest o mnie. Ja tak mam. Ja potrzebuję czasem wyjechać bez dzieci. I rozumiem, jeśli Ty masz zupełnie inaczej.
Czytam podróżach z dziećmi i dojrzewam powoli, żeby starsze córki zabrać w podróż i pokazać im świat.
Ale na razie jeden tydzień w roku tylko dla mnie.
Co mi pomaga?
Podobnie jak przy kilkugodzionowych wyjściach – poczucie, że dzieci są w dobrych rękach, z osobami, które dobrze znają, kochają i do których są przyzwyczajone. Przekonanie, że te osoby znają pełną instrukcję obsługi dzieci, telefony do lekarzy itp. itd. Pomaga specyficzna organizacja naszego życia – przez częste wyjazdy Męża, dzieci są przyzywyczajone do wyjazdów i powrotów, a Babcie funkcjonują na prawach domowników.
Pomaga też odpowiednie przygotowanie dzieci. To, że wiedzą, że rodzice wyjechali i że wrócą niedługo. I mają fajne plany z Babciami. Tak jak czasami dzieje się w weekendy, kiedy my jesteśmy w domu, a one wyjeżdżają do Babci bo mają (i Babcie też) na to ochotę. Tak jak wtedy, kiedy dzieci wyjeżdżają z Dziadkami na wakacje (u nas w tym roku będzie pierwszy raz).
I poczucie, że nawet w najodleglejszych częściach świata jest się osiągalnym. Że gdyby cokolwiek się zadziało, będę zaraz poinformowana. Będę mogła zdalnie działać.
A jak się czuję bez dzieci?
Tęsknię – czasem mocniej czasem mniej.
Widok dzieci mnie rozczula. Bardzo. Wręcz powala na łopatki. W Ubagno, w Oasis Club – prowadzonej przez Polaków restauracji – hostelu, jedna z prowadzących dziewczyn ma ośmiomiesięczne dziecko. Zagadaliśmy się przez chwilę o urokach posiadania dzieci, Ubagno, podróżach, a nawet szkołach i przedszkolach. A mi przy każdym zerknięciu na malucha robiło się bardzo tęskno.
Zdjeć też nie oglądam. Po rozmowach telefonicznych powtarzam dziesiątki razy „ale fajne dzieci mamy”.
Ale jest mi też dobrze. Czuję się jak ja.
Mogę przejść sie po górach, wsłuchać w ciszę i zachwycić widokiem.
Zadziwić lokalnymi zwyczajami.
Spróbować specjałów.
Porozmawiać z ludźmi.
Notować, pisać. Czytać.
Patrzeć w okno.
Odetchnąć.