Piosenki dla dzieci – o czym oni śpiewają?!?

with 8 komentarzy

napis jestem sobie przedszkolaczek nie grymasze i nie placze

Znacie to? A to – „Bo się w Tobie Wisło, Wanda utopiła, by nie pójść za Niemca, do wody skoczyła”? Pewnie znacie! To jedna ze zwrotek popularnej piosenki dla dzieci „Krakowiaczek”, piosenki, którą pamiętam jeszcze z czasów przedszkolnych. A jak się Wam podoba jako rodzicom?

W trakcie ostatniej podróży samochodowej słuchaliśmy różnych piosenek dziecięcych. A że droga była dość długa, wyszliśmy poza zwykły katalog odsłuchiwanych szlagierów i sięgnęliśmy do rzadziej używanych zasobów i składanek przebojów dla dzieci. I niektóre pozycje, trochę mnie szczerze mówiąc zaskoczyły. I to nie do końca na plus:(

Staramy się, żeby dzieci czytały (albo sami czytami dzieciom) wybrane książki. Ograniczamy im czas przed telewizorem, unikamy niektórych typów bajek czy programów. A jak to jest z piosenkami?

Krakowiaczek ci ja

Mój osobisty numer jeden to właśnie „Krakowiaczek ci ja”.

Tym razem cała zwrotka. Zaczyna się niewinnie, można nawet powiedzieć, że uczy trochę uczy geografii, trochę pokazuje Polskę jako piękny kraj.

„Wisło, nasza Wisło,

Rzeko okazała,

Kłania Ci się Kraków,

Kłania i Warszawa”.

Tylko dlaczego Kraków i Warszawa kłaniają się Wiśle? Ano właśnie dlatego:

„Bo się w Tobie Wisło

Wanda utopiła

By nie pójść za Niemca

Do wody skoczyła?”

Hmmmm…

Owszem, piosenki dla dzieci nie muszą koniecznie uczyć i edukować, najważniejsze jest śpiewanie dla przyjemności. Ale ten fragment uczy czegoś, i to na dodatek rzeczy, których nie chciałabym uczyć mojego dziecka.

Bo jakie płyną z niego wnioski? Ano, moim zdaniem, między innymi takie:

  • Inne narody, a szczególnie Niemcy (nasi najbliżsi sąsiedzi) nie są w porządku – w zasadzie, pomysł zaprzyjaźnienia się z nimi, a tym bardziej – wyjścia za któregoś za mąż – jest fatalny…
  • Ten pomysł jest tak zły, że lepiej skoczyć do wody i się utopić (!)
  • Do tematu utopienia się można podejść wesoło, przecież jest to wręcz godne podziwu – w piosence Wisła jest godna szacunku, bo właśnie w niej utopiła się Wanda
  • Odmowa wyjścia za mąż za Niemca to rodzaj patriotyzmu (i tu stop, bo na blogu nie ma polityki – ale do czego to prowadzi?)

Mam chusteczkę haftowaną

Kolejny przykład? Wszyscy pamiętamy (chyba):

„Mam chusteczkę haftowaną,

wszystkie cztery rogi,

kogo kocham, kogo lubię,

rzucę jej pod nogi.

 

Tej nie kocham,

tej nie lubię,

tej nie pocałuję,

a chusteczkę haftowaną Tobie podaruję”.

Ja się w to bawiłam w przedszkolu. Moje dzieci się bawią. I to też jest ok, dopóki ktoś nie posłucha dalej:

„Nie, nie, nie, moje kochanie, bo mnie mama bije za całowanie”.

Pozwolę sobie zapytać – o co tu chodzi?

Przesadzam z moim oburzeniem? Nie wiem. Może trochę. Może należy uznać, że są to piosenki ludowe o wartości historycznej i na tym stanąć.

A może trzeba się zastanowić, zanim nagra się je w takiej wersji na płytę dla dzieci albo zacznie się ich uczyć dzieci w przedszkolu?

Ich teksty, zaśpiewane wesoło, zdają się sankcjonować różne zachowania, które dla mnie nie są właściwe. Bicie za całowanie? W wersji dla przedszkolaków? Czy dzieci rozumieją, że to tekst ludowy, historyczny? A może uznają, że skoro się śpiewa o biciu to coś normalnego? Szczególnie o biciu innych ludzi, co więcej biciu córki przez matkę…

Nigdy nie powinno się śpiewać o biciu dzieci tak lekko i z taką nonszalancją. Ani w piosenkach dla dzieci, ani dla dorosłych. Bo to jest niszczące dla dzieci.

Nie chciałabym, żeby moja córka podśpiewywała pod nosem „bo mnie mama bije za całowanie”.

Na marginesie – tak wiem, to rodzice są odpowiedzialni za to co puszczają swoim dzieciom. Moja wina.

Ale może należy spojrzeć też krytycznie na to, co się nagrywa? A szczególnie dla dzieci? Stara piosenka, znana, lubiana. Może powinna być w wersji bardziej przystosowanej do życia codziennego – co w powyższych przypadkach powinno być łatwe – omijając niektóre elementy? I przystosować je właśnie dla dzieci – adresatów płyty bądź co bądź.

Kto jest beksą i mazgajem, ten się z nami nie zadaje

I pozostając w temacie – swoista wisienka na torcie. Co myślicie o piosence „jestem sobie przedszkolaczek”? Jasne, znamy z przedszkola. Co w niej złego?

„Kto jest beksą i mazgajem,

Ten się z nami nie zadaje,

Niechaj siedzi w kącie sam

Ram tam tam i ram tam tam.”

Przez dłuższy czas bezrefleksyjnie słuchałam. Ram tam tam.

Ale przecież… To już ma być piosenka edukacyjna – dla dzieci, które właśnie poszły po raz pierwszy do przedszkola. Pokazuje, że można być dumnym z bycia przedszkolakiem. Z chęcią chodzić do przedszkola i tam się dobrze bawić. Ale niestety mimochodem uczy też kilku niezbyt fajnych rzeczy.

Bo nie jest fajnie nazywać kogoś beksą i mazgajem (już pisałam o tym – Oceny w szkole – czy Twoje dziecko ma etykietę?).

Nie jest fajne odbieranie dzieciom prawa do wyrażania swoich uczuć – szczególnie, jeśli to uczucia smutki i zagubienia, tęsknoty za rodzicami (może jest wygodne dla pań w przedszkolu, ale nie powinno mieć miejsca).

Nie jest fajne tłumaczenie, że dziecko, które rozpłakało się w przedszkolu, nie może mieć przyjaciół. Że należy mu się ostracyzm społeczny a nie uwaga, sprawdzenie co się wydarzyło, pocieszenie, zadbanie o jego potrzeby (niechaj w kącie siedzi sam!).

Ale też, mimo wszystko, mam sentyment do niej sentyment. Niesie też ze sobą pozytywne przesłanie dla dzieci idących do przeszkola:

„Mamy tu zabawek wiele,

Razem bawić się weselej,

Bo kolegów dobrych mam,

Ram tam tam, ram tam tam.

 

Mamy klocki, kredki, farby,

To są nasze wspólne skarby,

Bardzo dobrze tutaj nam,

Ram tam tam, ram tam tam.”

Ale chciałabym, żeby piosenki, których dzieci uczą się w przedszkolach miały przede wszystkim wartość pozytywną i wzmacniającą – a nie dodatkowo frustrującą i stresującą dzieci. I sprzeczną z tym, co jest dla nich zalecane – nauką, że wszystkie uczucia i emocję są w porządku.

Dlatego pytam – czy nie warto byłoby jej uwspółcześnić?

 

Bo przy takich tekstach polskich piosenek i wierszyków – to ja już wolę „Mam tę moc!”